Hufiec ZHP Lubliniec

Chorągiew Śląska

1. Nim wyruszysz w drogę, ustal: po co idziesz... chociaż sama droga może być ważniejsza niż cel.

Instynkt prawdziwego i głębokiego poznania gór, zarazem poznania rzeczy ostatecznych pędzi nas na szlak, ale nie tylko. Siedząc w domowym zaciszu, sięgamy na półkę, by zgłębić świat liryki gór. Instynkt poznania gór zmusza nas do sięgnięcia po pióro, po pędzel, po aparat. Zapełniamy stronice i kartony. Potem kolejna wędrówka po bagaż uczuć i po wiedzę. Przez świadomość przelewającą się jak grzmiące potoki, następujące po sobie obrazy: fascynujący krąg przydrożnych kamieni, krzyży i szałasów; płonący ogień w piecach i kominkach schroniskowych świetlic, zatrzymane w zdziwieniu sarny, jelenie szaraki i wiewiórki, zapach siana przetykany słońcem i daleką kreską szczytów, ostrych i tajemniczych. Wszystkie te słowa, uczucia, ludzie i zdarzenia tworzą legendy i mitologię gór, przepełnioną kolorami i świeżością. Mity, które niezauważone tkwią w zwalonym pniu jodły, w srebrzystej pajęczynie rozwieszonej nad ścieżką. Trzeba je tylko odczytać i oddać ludziom - zapalić jak świece na ołtarzu włóczęgi.

2. Wybieraj cele, których nie możesz osiągnąć: jeżeli je osiągniesz - przekroczysz siebie, jeżeli nie - będziesz stale iść do celu.

Każdy z nas ma jakąś górę, którą zachowuje w pamięci nawet wtedy, gdy na jej szczyt już nie wchodzi, a nawet jej już zobaczyć nie może. Jest to góra, z której widok na wszystko gdzie się nie było i już się nie będzie, na wszystko czego się w życiu nie zrobiło. Wśród świata, który nas otacza jest jeszcze jakaś cicha, nieznana, trawiasto - skalna dolina. Może są w niej stawy z zielono - złotym dnem wygładzonych kamieni, może odbija się w wodzie krzak dzikiej róży, którego nie ma na brzegu. Może szeleści tam w trawach i bulgoce po kamieniach strumień, może kwili tam cisza w gardziołku maleńkiego ptaka, któremu wtóruje letni wiatr na fletach traw. Tam zawsze łagodny wieczór, fioletowy i przejrzysty, tam zawsze nadzieja, że nic się nie zacznie i nic się nie skończy. Jest taka dolina. Wśród skał, gdzie jeszcze nie spaliśmy, w noc z przygaszonymi przez księżyc gwiazdami, ani nie wygrzewaliśmy się w słońcu południa - jest jeszcze jedna koleba, której nie znamy. Nie wiedzie do niej żadna ścieżka i nic jej z daleka nie wyróżnia. A przecież zawsze trafia się do niej, nawet gdy nie chce się trafić.

3. Wyruszysz w drogę - cel już osiągnięty...- pod warunkiem że wyruszysz!

-wiesz, taki kuter... Wiem, taki kuter, który może być wielbłądem, koniem i psim zaprzęgiem, a morzem mi pustynia, step albo bezkres śniegu. Wiem, z piekła wzięłoby się szypra, gdyby tylko puściły pęta kotwiczące go w układzie, uplecione z kabla telefonu, sznura od żelazka, czyichś warkoczy i najgłupszych obowiązków. Ale to się rzadko zdarza i dlatego wędruję bez chwały po obszarach ujarzmionych i wyzutych z prawdziwej przygody; koń mnie nie zrzuci, król nie uściśnie mi ręki, fala nie zmoczy mi stóp, echo nie pójdzie po górach, nie przeżyję w bezinteresownym zachwycie ani jednej chwili, tam na szczycie, gdzie jest bliżej nieba niż ziemi - gdyż oglądam to tylko w kinie mojej wyobraźni. Jestem przypisana do żarówki, nie zaś do ogniska, które płonie gdzieś daleko we wspomnieniach o dalekich górskich wspinaczkach. Aż przyjdzie taki dzień, kiedy odkryję, że swym statecznym życiem bez drogi i celu zdradziłam Boga swych marzeń. Uważaj, nie przegap okazji wejścia na pokład marzeń zrealizowanych. Przedsenne marzenie zmieni się w kuter. Nie, nie dzisiaj, jutro. Dzisiaj pobawię się papierowym stateczkiem.

4. Nawet gdy wybierasz się na krótki spacer, przygotuj się tak, jakbyś ruszał w długą wędrówkę - nic cię nie zaskoczy.

Ktokolwiek rusza w góry dobiera sprzęty trwałe, niezawodne, wypróbowane. Selekcja przebiega sprawnie, kryteria są ostre, nic zbytecznego ani przyciężkiego do plecaka nie wejdzie. Dlaczego? Otóż przedmioty zabrane w góry stają się współtwórcami drogi, współuczestnikami trudu, zyskują nasze uznanie i zaufanie. Wchodzą przy tym w krąg kontemplacji, zamykają w sobie czar chwili i nawet po latach potrafią przywołać wspomnienia w całej ich plastycznej barwności i konkrecie. Z wielkim trudem przychodzi nam wyrzucać przetarte, zużyte plecaki i wypłowiałe kurtki brezentowe. Z zewnątrz wygląda to na sentymentalizm, w istocie jest okazywaniem wierności. Rzeczy podróżne mają w plecaku swoje własne, stałe miejsce, a to z przyczyn często prozaicznych; trzeba dbać o ład, jeśli chce się wędrować. To prawo mówi, że wszelkie skuteczne działanie pośród rzeczywistości musi liczyć się z ideą porządku. Żadna z teorii anarchistycznych, żadne bałaganiarstwo nie sprawdzają się w surowej, wymagającej rzeczywistości gór. To właśnie stąd, z wierzchołków, przekonujemy się, że idea ładu w fundamentalny sposób przenika sfery najbardziej ludzkie, takie jak etyka, estetyka i religia.

5. Nie spiesz się! Świat jest bogaty gdy się go ogląda powoli i dokładnie. Więcej przeżyjesz, dalej zajdziesz.

Wypełniony mleczną mgłą poranek - ledwo rozjaśnione, właściwie jeszcze ciemne plamy lasu, wyspy jasnożółtych polan, niebo już błękitne, ale słońce rozlewa się jakby pod przykryciem szarego, żołnierskiego płaszcza. Do tych wrażeń odbywamy męczącą wędrówkę. Idziemy przez zaorane pola, ścieżkami wśród kamienistych dróg. Przedzieramy się pośród wilgotnych gałęzi, a przy każdym ruchu strząsamy na siebie krople rosy. Podczas krótkich odpoczynków, zaczerpnięte z otaczającej nas przestrzeni powietrze wypełnia płuca wolnością hal. Na góry trzeba patrzeć sercem. Jest to przecież ołtarz, którego zrozumienie może dać modlitwa - modlitwa wewnętrznego skupienia, przemyśleń, modlitwa hołdu dla Stwórcy. Ten ołtarz, to wszystko co nas otacza: drewniane, pachnące borem kościoły, kapliczki stawiane przez beskidzkich zbójników, chaty i szałasy. Wędrowanie ku nieznanym duchom gór wypełnia niepowtarzalna atmosfera, porównywalna jedynie z ciszą gotyckiej katedry. To wędrowanie jest ciągłym czytaniem z wiekowej księgi przyrody, gdzie kolejne zdania układa studzienna cembrowina i pokryty zielonym mchem zmurszały płot, gdzie poetyckie strofy zapisują tropy zwierząt i smutny wzrok świątków.

6. Idąc samotnie pamiętaj! Nigdy nie jesteś sam. Ktoś już był tu z tobą lub idzie obok. Zaraz poda Ci rękę ...

Którędy idziemy? Każdy inaczej, chociaż blisko siebie. Jednym dana stroma, górska ścieżka, innym - wygodny, ubity dukt. Ale wybór należy do nas. Zatrzymajmy się na rozstajach choć na chwilę. Byle nie za długo. Byle się chciało iść dalej i wiedzieć czemu akurat tędy. To, co niesiemy niekoniecznie przydaje się w drodze. Jakże swobodnie szłoby się bez ciężaru. Może teraz ktoś za mnie poniesie? Nie. Wędrujemy samotnie. Pomyślisz - skądże. Tyle osób nas mija, tyle my wyprzedzamy. A jednak każdy idzie sam. Bo sami będziemy odpowiadać tam, "u wrót doliny" na wszystkie pytania Najwyższego Przewodnika. A on wie, czy szliśmy dobrze. Samotność nie oznacza wszakże osamotnienia. Rzeczywiście na szlaku gęsto. Inni przeszkadzają, zakłócają spokój, wciąż czegoś chcą - a tu ciężko, nogi bolą i ciągle pod górę... "Coście uczynili jednemu z tych najmniejszych..." tym razem też zaciskam zęby, podaję dłoń, próbuję się uśmiechać. A jak trudno iść, kiedy ktoś z kim przewędrowało się szmat drogi odchodzi. Wybiera inny szlak - czasem z daleka krzyknie "hej", czasem nie zdąży. A ty musisz iść dalej, nawet jeśli odwracasz się za każdym krokiem.

7. Nie martw się gdy zranisz się w marszu. Nie ukrywaj bólu, nie wstydź płaczu. To tez sposób przeżywania świata.

Może już nie pytasz szeroko otwartymi oczami dziecka, które dostało niespodziewanie w twarz: dlaczego? Podczas wędrówki, gdy spotyka cię jakaś radość już wiesz, że przyjdzie wyrównanie - cierpienie. Zaobserwowałeś prawo serii: jest czas gdy jest cudownie, słonce świeci, trawa jest zielona i niebo niebieskie, albo jest urocza mgła. Napotkani na szlaku ludzie są dobrzy, nie masz wątpliwości, że warto, nawet w pocie czoła, z łomoczącym sercem, krok po kroku pokonywać stromiznę. Potem przychodzi wyrównanie - złe chwile pełne cierpienia. Wtedy świat jest szary a ludzie są jak wilki. Czujesz się zmęczony, znużony i stary. Nie ty jeden. Nie tylko dziś. Nie ma takiej drogi, nie ma takiego szlaku, nie ma takiej epoki, nie ma bogactwa tak wielkiego ani nędzy tak podłej, nie ma stanowiska tak wysokiego ani tak niskiego, nie uchroni człowieka mądrość ani głupota przed cierpieniem. Mimo to idź naprzód. Bądź spokojny: rzeczywistość jest bogata. Nie wyczerpiesz jej w ciągu całej swojej wędrówki

8. Gdy upadniesz - staraj się podnieść sam. Po to przecież upadłeś poprzednio.

Hen, daleko widnieją ośnieżone szczyty gór wyniesione ponad pychę orła i nad zuchwalstwo kozic, zaszczepiają gorączkę ostatniej nadziei, rozcieńczają ból nową magią. Magią surową, posępną, brutalną, ale przecież chrapliwy krzyk orła jest również bardziej posępny od koralowego krzyku indora, który wszak nigdy nie rozdziewiczy nieba sztychem swego lotu. Trzeba tam dotrzeć, albo ulec i poddać się. I zaczynasz swoją wędrówkę. Bez cudzej pomocy, bo nic tak nie pomaga zmęczonemu organizmowi jak jego własna zdolność do przetrwania. Dlatego nie oczekuj żadnego lekarstwa, pomóż sobie sam.

9. Uśmiechnij się do świata, chociaż ma on często posępne oblicze. Świat cieszy się, że dajesz sobie radę sam, na trudnej drodze życia.

Każdy ma swoją drogę przeznaczoną, zapisaną od początku do końca. Sami jej nie odczytacie zawczasu ani nie zmienicie. Nie odgadniecie gdzie złożycie swe kości, nie odgadniecie ani bólu, który was czeka, ani strapienia ani nieszczęścia. Gdybyście mogli to wszystko odgadnąć, balibyście się żyć, a tak - macie siłę przetrwać niejedno i ufać, i wierzyć, i cieszyć się tym co jest, cieszyć się samym życiem... A gdybyście wycisnęli z niego samą biedę, samą rozpacz, wydałoby się wam potworne, a przecież wcale takie nie jest. Byleby chronić co zdrowie podszeptuje, w chwili radości nie zatruwać jej mysla o biedzie, a w biedzie cieszyć się najdrobniejszą radością i nie biadolić nad sobą, nie rozczulać się, ale też nie pozwolić nigdy na to, by samemu sobie zbrzydnąć. Pozwolić sobie na tyle, na ile się godzi i żyć śmiało, bez żadnej zawiści, nie zazdrościć nikomu niczego, bez obawy wyciągać ręce do drugich, bo wtedy oni garną się do nas i za skarby świata nie tracić humoru. Śmiać się z siebie do woli, bo to lepsze niż wszystkie pociechy. Równie dobre jak modlitwa. Jak sen. Uśmiechnijcie się na końcu drogi, jeśli wiecie jak iść.

10. Gdy błądzisz - szukaj nowych dróg. Jest ich wiele... gdy droga jest za trudna - wróć. Nie uważaj tego za klęskę - na powrót do domu nigdy nie jest za późno.

Powrót z wyżyn bywa często bardziej męczący niż wspinaczka lub podchodzenie. Nogi gubią rytm, potykają się o nierówności. Dusza, rano tak rześka, pełna afirmacji - teraz z wysiłkiem przymusza się do czynności. W zawężonym polu świadomości coraz mniej znajduje się miejsca dla uczuć wysokich i radosnych, a zniechęcenie tak łatwo przygnębia serce. Zmierzcha się. Niestety. Przez noc, chłód i ciszę przejdziemy jednak ku świtaniu - wyczerpanie nadmierne poznaje się właśnie po tym, że zasypiając powątpiewasz, aby kiedykolwiek wzeszło słońce. Powrót do domu jest oczywiście powrotem do zwykłości, i po przeżyciach górskich codzienność staje się cokolwiek jałowa. Kiedy odeśpisz wysiłek, wspomnienia tamtego przesuną się do pamięci, ale nie zginie. Odtąd na wiele miesięcy będziesz nosić w sercu swoją małą, na pewno niedoskonałą, lecz epifanię. W trudnych chwilach będzie to wezwanie do czynu ofiarniejszego niż zakłada ekonomia praktyczna, do przekroczenia choćby o pół kroku swych ułomnych uzdolnień, do uwierzenia, że jeśli nie otrzymało się całego talentu, to choćby drachmy ze świecą warto szukać. Umocniony wewnętrznie samotną, górską wędrówką stajesz zawsze twarzą w kierunku człowieka.

tekst pochodzi ze strony
http://krawcow.pttk.pl/dekalog.php